Rozdział 8: Coś się kończy... A coś zaczyna.
Szedłem trzymając ją za rękę. Kątem oka spojrzałem za siebie, nie mogłem dostrzec jej twarzy. Podążała za mną w ciszy, a wzrok miała wpatrzony w ziemię. Stanąłem. Przez chwilę nie wierzyłem, że to wszystko ma miejsce. Otworzyłem samochód i pozwoliłem jej wejść do środka... Ruszyłem po woli. Przez dłuższą chwilę siedzieliśmy w ciszy.
-Ładna noc prawda?- Zapytałem spoglądając na nią, próbowałem przełamać lody. Ten pocałunek spowodował, że oboje się onieśmieliliśmy.
Cały czas miała spuszczoną głowę. Po mojej wypowiedzi spojrzała w górę.
-Tak...- Wpatrywała się w gwiazdy.-Etom... Sasuke-kun... Ten pocałunek...
-Nic nie mów...-Spojrzałem przed siebie
-Nie rozumiesz...To nie miało się wydarzyć. -Ponownie opuściła wzrok.
-Skąd wiesz co miało, a co nie miało się wydarzyć?!- Lekko podniosłem głos. Zirytowała mnie tym.
-...-Zamilkła. Ponownie opuściła głowę. Odwróciła głowę w prawo.-To tutaj -Lekko się podniosła.
-Czekaj! -Odruchowo podniosłem głos i złapałem za jej nadgarstek.
Odwróciła wzrok. Spojrzałem jej w oczy. Zbliżyłem się do niej. Musnąłem ją na pożegnanie w policzek. Chwile później bez słów zniknęła w drzwiach wejściowych. Zrezygnowany pojechałem do domu.
Wyszłam z domu przed 8, tak aby zdążyć na zajęcia. Miałam szczęście. Przyszłam równo z dzwonkiem co gwarantowało mi chwilowy spokój od pytań. Niestety na pierwszej przerwie dopadła mnie Ino.
-Hi..na..ta..-chan! -Podeszła do mnie uśmiechając się.
-He he. Jaka uhahana z samego rana... -Odwzajemniłam uśmiech.
-To prawda... Mam powód. -Nie musiałam długo czekać na wyjaśnienia -Otóż. Widzisz. Pewna osoba... Zbieg okoliczności! Ma to samo imię co ty. Towarzyszyła wczoraj panu Uchiha u mnie na imprezie... I wiesz co?... Niewyjaśnionym sposobem nawiali podczas mojej zabawy... Może wiesz coś na ten temat?
-Bardzo śmieszne Ino... :P Następnym razem sugeruje dokładnie sprawdzić wszystkie okna...-Uśmiechnęłam się władczo. -To w garderobie było otwarte
-Szlak by to... - Ścisnęła pięść. -Czyli przyznajesz, że nawiałaś z Sasuke? -Znowu zagościł na jej twarzy szeroki uśmiech.
-No tak... Właśnie przed chwilą to powiedziałam.
-Yhym yhym... Co się działo?
-A co się miało dziać. Ino!... Bez takich mi tu... -Zaczęłam ją łaskotać... Moje motto życiowe. Nie chcesz okłamywać przyjaciółki, a ma łaskotki? Wykorzystaj to :D...
-Nieee..Hinata....!! Pożałujesz tego!! -Uciekła.. Muszę przyznać, że szybko biega.
Nim się spostrzegłam zaczęła się druga lekcja. Do klasy wszedł nasz nauczyciel Asuma od matematyki. Trzymał w ręku całą stertę kartek. Sugeruje, że to są nasze sprawdzany sprzed tygodnia. Nie tylko ja to zauważyłam, cała klasa zaczęła szeptać w obawie o stopień.
-Ekhm... -Usiadł za biurkiem i zaczął czekać aż w klasie zapanuje spokój. -Wasze oceny... Są jakie są. Ja wam je zaraz podam, a wy się na przerwie potniecie ^-^ -Jego mina była przerażająca.
Na długiej przerwie poszłam do łazienki... Wiadomo za potrzebą. :P Po skorzystaniu z toalety podeszłam do umywalki aby umyć ręce. Następnie spojrzałam w swoje odbicie. Nie mogłam poznać sama siebie. Co się podziało z tą silną dziewczyną? On... On ma na mnie zły wpływ. Przez niego... Przez niego... Ja... Nie myślę.
Wpatrywałam się tam dosyć długą chwilę w lustro, kiedy z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos różowej.
-Hinata Hinata Hinata... Jaka ty jesteś głupiutka... A jaka naiwna. -Spojrzała na mnie splatając sobie ręce na krzyż.
-Em. O co chodzi? -Spojrzałam na nią.
-Czego nie zrozumiałaś z zdaniu "On jest mój"?
-Nie wiem o co ci chodzi.
-Co zaszło między tobą a Sasuke?!
-Nic.
-Nie denerwuj mnie!! Myślisz że jesteś śmieszna?!.. Myślałaś że się nikt nie dowie? Popatrz jak szybko wieści się rozchodzą.
-Sakura-chan. -Odezwała się Karin. Poczułam jak dotknęła moich włosów. -Ładne, długie włosy ma... prawda?... -Dziwnie się uśmiechnęła.
-Masz rację -Sakura odwzajemniła jej uśmiech.
Chyba już wiem o co tym jędzom chodziło. Nim się spostrzegłam Karin wyciągnęła nożyczki i zaczęła próbować uciąć mi kosmyk włosów.
-Zostaw mnie!! -Zaczęłam się wyrywać. W efekcie zostałam popchnięta i wylądowałam ... za przeproszeniem dupą na podłodze -,-... Jak to mówią pech to pech... Chyba lewą nogą wstałam. Jednak w każdej beznadziejnej sytuacji znajdzie się jakiś promyk światła. Tutaj była nim Ino.
-O boże Hinata-chan! Nic ci cię nie stało?! -Podbiegła do mnie. Podała mi dłoń i pomogła wstać. -Wy! Co to ma znaczyć?!
-Co jest Hinata... Mi chyba możesz powiedzieć... -Spojrzała na mnie. Znowu poczułam się nie pewnie.
-Eto... To nic takiego... ^^' Naprawdę... Nie ma. Nie ma się czym przejmować. ^^'' To ja będę już szła do domu... Hitsugaya już pewnie na mnie czeka przed szkołą. Nie mogę mu na siebie pozwolić czekać ^^'' Chyba rozumiesz.
-...-Zamilkła. Ponownie opuściła głowę. Odwróciła głowę w prawo.-To tutaj -Lekko się podniosła.
-Czekaj! -Odruchowo podniosłem głos i złapałem za jej nadgarstek.
Odwróciła wzrok. Spojrzałem jej w oczy. Zbliżyłem się do niej. Musnąłem ją na pożegnanie w policzek. Chwile później bez słów zniknęła w drzwiach wejściowych. Zrezygnowany pojechałem do domu.
Wyszłam z domu przed 8, tak aby zdążyć na zajęcia. Miałam szczęście. Przyszłam równo z dzwonkiem co gwarantowało mi chwilowy spokój od pytań. Niestety na pierwszej przerwie dopadła mnie Ino.
-Hi..na..ta..-chan! -Podeszła do mnie uśmiechając się.
-He he. Jaka uhahana z samego rana... -Odwzajemniłam uśmiech.
-To prawda... Mam powód. -Nie musiałam długo czekać na wyjaśnienia -Otóż. Widzisz. Pewna osoba... Zbieg okoliczności! Ma to samo imię co ty. Towarzyszyła wczoraj panu Uchiha u mnie na imprezie... I wiesz co?... Niewyjaśnionym sposobem nawiali podczas mojej zabawy... Może wiesz coś na ten temat?
-Bardzo śmieszne Ino... :P Następnym razem sugeruje dokładnie sprawdzić wszystkie okna...-Uśmiechnęłam się władczo. -To w garderobie było otwarte
-Szlak by to... - Ścisnęła pięść. -Czyli przyznajesz, że nawiałaś z Sasuke? -Znowu zagościł na jej twarzy szeroki uśmiech.
-No tak... Właśnie przed chwilą to powiedziałam.
-Yhym yhym... Co się działo?
-A co się miało dziać. Ino!... Bez takich mi tu... -Zaczęłam ją łaskotać... Moje motto życiowe. Nie chcesz okłamywać przyjaciółki, a ma łaskotki? Wykorzystaj to :D...
-Nieee..Hinata....!! Pożałujesz tego!! -Uciekła.. Muszę przyznać, że szybko biega.
Nim się spostrzegłam zaczęła się druga lekcja. Do klasy wszedł nasz nauczyciel Asuma od matematyki. Trzymał w ręku całą stertę kartek. Sugeruje, że to są nasze sprawdzany sprzed tygodnia. Nie tylko ja to zauważyłam, cała klasa zaczęła szeptać w obawie o stopień.
-Ekhm... -Usiadł za biurkiem i zaczął czekać aż w klasie zapanuje spokój. -Wasze oceny... Są jakie są. Ja wam je zaraz podam, a wy się na przerwie potniecie ^-^ -Jego mina była przerażająca.
Na długiej przerwie poszłam do łazienki... Wiadomo za potrzebą. :P Po skorzystaniu z toalety podeszłam do umywalki aby umyć ręce. Następnie spojrzałam w swoje odbicie. Nie mogłam poznać sama siebie. Co się podziało z tą silną dziewczyną? On... On ma na mnie zły wpływ. Przez niego... Przez niego... Ja... Nie myślę.
Wpatrywałam się tam dosyć długą chwilę w lustro, kiedy z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos różowej.
-Hinata Hinata Hinata... Jaka ty jesteś głupiutka... A jaka naiwna. -Spojrzała na mnie splatając sobie ręce na krzyż.
-Em. O co chodzi? -Spojrzałam na nią.
-Czego nie zrozumiałaś z zdaniu "On jest mój"?
-Nie wiem o co ci chodzi.
-Co zaszło między tobą a Sasuke?!
-Nic.
-Nie denerwuj mnie!! Myślisz że jesteś śmieszna?!.. Myślałaś że się nikt nie dowie? Popatrz jak szybko wieści się rozchodzą.
-Sakura-chan. -Odezwała się Karin. Poczułam jak dotknęła moich włosów. -Ładne, długie włosy ma... prawda?... -Dziwnie się uśmiechnęła.
-Masz rację -Sakura odwzajemniła jej uśmiech.
Chyba już wiem o co tym jędzom chodziło. Nim się spostrzegłam Karin wyciągnęła nożyczki i zaczęła próbować uciąć mi kosmyk włosów.
-Zostaw mnie!! -Zaczęłam się wyrywać. W efekcie zostałam popchnięta i wylądowałam ... za przeproszeniem dupą na podłodze -,-... Jak to mówią pech to pech... Chyba lewą nogą wstałam. Jednak w każdej beznadziejnej sytuacji znajdzie się jakiś promyk światła. Tutaj była nim Ino.
-O boże Hinata-chan! Nic ci cię nie stało?! -Podbiegła do mnie. Podała mi dłoń i pomogła wstać. -Wy! Co to ma znaczyć?!
-Nie twoja sprawa! Wynoś się stąd! -Odezwała się Karin
-No chyba sobie jaja robisz kundlu, że zostawię Hinate samą?!! -Wyczułam gniew w głosie Ino, nie sądziłam, że aż tak się o mnie martwi.
-Wal się. To ona nam zalazła za skórę, nie ty...
-Ach tak?
-Taak. Dowala się do Sasuke, a przecież wiadomo, że on w takich nie gustuje.
-Niby mam uwierzyć, że takie lachociągi jak wy mu wpadły w oko. -No ma się rozumieć... Zaraz chwila... Widzę że chcesz rozpocząć z nami wojnę
-Wy pierwsze zaczęłyście. W każdym bądź razie
idę -Złapała mnie za rękę. Wyszłyśmy z łazienki. Poczułam ulgę, że nie muszę już oglądać tych krzywych ryjów. Stanęła obok okna na korytarzu.-Co jest Hinata... Mi chyba możesz powiedzieć... -Spojrzała na mnie. Znowu poczułam się nie pewnie.
-Eto... To nic takiego... ^^' Naprawdę... Nie ma. Nie ma się czym przejmować. ^^'' To ja będę już szła do domu... Hitsugaya już pewnie na mnie czeka przed szkołą. Nie mogę mu na siebie pozwolić czekać ^^'' Chyba rozumiesz.
-Tak... Leć do niego. :P Do jutra..
-Yhym. To Na razie! -Pożegnałam się z nią po czym ruszyłam na plac przed szkołą.
Przed szkołą już prawie nikogo nie było. Na parkingu obok sportowego czarnego samochodu stał Hitsu ubrany w czarny elegancki garnitur i z bukietem czerwonych róż. Szybszym krokiem podeszłam do niego.
-Elegancja -Uśmiechnęłam się do niego
-Hehe -Zarumienił się -To dla ciebie. -Podał mi bukiet.
-O! Dziękuje. A z jakiej to okazji? -Powiedziałam wąchając róże.
-No zgaduj... -Uśmiechnął się -Jedziemy na ostatnie spotkanie z moją matką. Mam już tego dosyć i chciałem to uczcić. Wsiadaj do samochodu. Pojedziemy do twojego domu i szybko się przebierzesz.
-Yhym spoko... Jak one pięknie pachną.
-Tak jak ty :P -Powiedział i musnął mnie w czoło. Poczułam się trochę jak dziecko. Chwilę później poczułam jak jego ramiona oplotły moją talię, nie minęła sekunda i już byłam nad ziemią.
-Ach!! Nie zdajesz sobie sprawy jaki jestem szczęśliwy. -Zakrążył mną i odstawił na ziemię.
-No właśnie widać. Ok chodź jedziemy. -Ukradkiem dostrzegłam stojącego przy bramie szkolnej Sasuke z kolegami, najwyraźniej nam się przyglądał. Jego mina nie okazywała zbyt wielkiej radości.
Stałem tak przy bramie patrząc na tych dwoje. W ogóle nie zdawali sobie sprawy z tego, że ich obserwuje. Byli zbyt zajęci sobą. Nie zwracałem uwagi na to co znajomi mnie otaczający do mnie mówią. Skupiłem się na Hinacie i na tym, że właśnie odjechała z mężczyzną, którym nie byłem ja. Bolało... naprawdę... bolało.
-Sasuke!!!!! -Nagle usłyszałem jak ktoś wyraźnie głośno krzyknął moje imię.
-Co co? Co jest?! -Zerwałem się oglądając dookoła.
-Stary... Totalnie nie kontaktujesz... -Zwrócił mi uwagę Naruto.
-Sory. Nie jestem dziś sobą, nie jestem w nastroju. Pójdę już. -Ta cała sprawa mnie przytłaczała... A przecież było tak cudownie...
Razem z Hitsugayą weszliśmy do restauracji gdzie przy stoliku nr 25 czekała już na nas mama Hitsu. Podeszliśmy do stolika. Za nim usiadłam lekko się skłoniłam w przód.
-Witam
-Witaj matko -Hitsugaya ucałował swoją matkę w dłoń, odsunął mi krzesło, po czym sam usiadł na swoim miejscu.
-A więc co jest tak ważnego, że nie mogło poczekać do jutra? -Spoglądała raz na mnie raz na Hitsu oczekując odpowiedzi.
-Nie spoglądaj na Hinatę bo to nie o nią chodzi. To ja...
-Jaśniej...
-Nie mogę już tak dłużej. -Na twarzy Kaony bo właśnie tak miała na imię matka Hitsu zagościł lekki, prawie niezauważalny uśmiech. -Coś się stało? -Najwidoczniej Hitsu go zauważył.
-Nic. Kontynuuj.
-Em... Hinata. Znaczy to nie jej wina. Ja strasznie nagmatwałem. Oszukiwałem cię przez ponad 2 miesiące, wykorzystując w tym życie osobiste Hinaty z powodu własnego tchórzostwa. Ale koniec. Nie mam zamiaru dłużej się nie wysługiwać. A wiec. Hinata nie jest moją narzeczoną, ani dziewczyną. Nigdy nie była i prawdopodobnie nigdy nie będzie. Czuje się okropnie.
-Zastanawiałam się jak długo będziesz mnie jeszcze oszukiwał. -Ponownie się uśmiechnęła. Tym razem zauważalnie bez najmniejszego problemu. -Przyznaje na początku dałam się nabrać. Ale bodajże na 3-4 spotkaniu, już dokładnie nie pamiętam, jak odwiedziłam was po raz pierwszy w domu państwa Uchiha sprzedał was nieoczekiwany powrót tego bruneta. Gołym okiem było widać, że czujesz do niego większe uczucie niż do Hitsugayi. -Ostatnie słowa skierowała do mnie. -Gdyby nie tamta chwila pewnie bym się nie zorientowała. -Znowu się uśmiechnęła. -To była świetna zabawa. Ale trzeba przejść do rzeczywistości. Rozumiem że teraz po tych wygłupach poślubisz pannę Rosane.
-Niee!! -Krzyknął tak głośno, że połowa sali spojrzała się w naszą stronę. -O tym mówię. Nie będę się z nikim żenił. Wyjdę za tę kobietę którą pokocham... I koniec kropka!...
-Przepraszam... Ja tu jestem zbędna. Przepraszam za kłopot oraz za oszustwo. A teraz pozwolicie że wyjdę. Do widzenia. -Powiedziałam kierując się ku wyjściu. Eh... Same problemy...
Szłam w kierunku metra. Idąc tak przez ciemne Tokio dostrzegłam chłopaka. Nie wiedziałam kto to, ale stał na środku przejścia. Chcąc nie chcąc musiałam się do niego zbliżyć. Im byłam bliżej niego tym stawał mi się bardziej bliski.
-Sasuke?! -Zbliżyłam się do niego. -Co tutaj robisz?! I w dodatku o tej godzinie? -Spojrzałam się na niego zmartwiona.
-Hinata?... Mógłbym ciebie zapytać o to samo. -Powiedział nawet na mnie nie spoglądając.
-Miałam spotkanie, ale właśnie wracam do domu. Wracasz ze mną? -Spojrzał na mnie.
-Metrem?
-Nom...
-Ok.
-To chodź. -Powiedziałam po czym złapałam jego rękę i zaczęłam iść przed siebie.
Naprawdę chyba nie rozumiem mężczyzn. W metrze siadłam obok niego. Spoglądał na mnie od czasu do czasu kątem oka.
-A więc... Powiesz mi co tam robiłeś? -Próbowałam nawiązać rozmowę.
-Powiedzmy... że jak poszedłem na spacer aby pomyśleć znalazłem się tutaj.
-Dłuugi spacer. :P -Uśmiechnęłam się do niego. Lekko odwzajemnił gest.
-Spotkałaś się z Hitsugayą?
-Taak..
-Jak randka?
-Randka?... Nieee. Już nie jesteśmy razem. To było takie bardziej formalne spotkanie hehe ^^
-Aha. Ok.
-Nasz przystanek. Chodź.
Sasuke odprowadził mnie do domu. Rozmawialiśmy na bardzo przyziemne tematy typy ulubiony kolor, potrawa, muzyka, piosenka i inne tego typu. Przez cały spacer wydawał mi się nie obecny i dziwnie przybity.
-Dzięki za odprowadzenie. W tym lesie jest wiele przeróżnych typów, a w tej sukience nie widzę siebie w obronie.
-Hehe fakt ^^-Po raz pierwszy dzisiejszego dnia
zobaczyłam jego szczery, nie wymuszony uśmiech.
-Ok. To do ju...
Pocałował mnie. Po raz kolejny mnie pocałował. Zszokowałam się. Ale po chwili zamknęłam oczy. Puścił mnie odszedł kilka kroków dalej od mnie. Odwrócił się. Spojrzał w niebo...
-Kocham cię... Przemyśl to...
zobaczyłam jego szczery, nie wymuszony uśmiech.
-Ok. To do ju...
Pocałował mnie. Po raz kolejny mnie pocałował. Zszokowałam się. Ale po chwili zamknęłam oczy. Puścił mnie odszedł kilka kroków dalej od mnie. Odwrócił się. Spojrzał w niebo...
-Kocham cię... Przemyśl to...
To be continued
Ohayooo!! End, gomenesaii!! :)...
Cześć i czołem. Oczywiście za zwłokę, moje wy pączuszki was przepraszam... Aczkolwiek mam na to usprawiedliwienie. Rozdział miał się ukazać najpóźniej w niedziele, a pokazał się z 2 dniowym opóźnieniem tylko i wyłącznie dlatego, że w piątek... Tak! Właśnie w piątek! Dopadła mnie niemiłosierna grypa... Więc mój weekend cały przespałam, a za rozdział wzięłam się dopiero wczoraj i dziś. Bo dopiero teraz odżyłam ;)...
Piszcie komentarze, wypowiadajcie się, motywujcie mnie mail'ami(dobrze napisałam? o,o) a będzie wam dane :D hehe :P. Nie no żarcik. Ale mail'e do mnie niektóre osoby piszą i odpisuje więc żeby nie było że napisze a ona nawet tego nie przeczyta. :). Ok. bo zaraz to będzie dłuższe od rozdziału ^^''...
Pozdrawiam
Mikoshi Davo